Logo platformy facebook Logo platformy instagram Logo platformy twitter

Franciszek Baumgart – krótka historia lokalnego bohatera

Podczas spotkania, dnia 26.04.2024 r., z autorem książki Panem Leszkiem Sarnowskim, uczestnicy dowiedzieli się, że Pana Franciszka spotykały różne zbiegi okoliczności, które pozwoliły mu przeżyć okres wojny, Powstania Warszawskiego, a wszelkie działania SB (UB), skierowane na zniszczenie uczciwego człowieka legły w gruzach i Pan Franciszek odrodził się można by rzec „Jak Feniks z popiołów”. Czy to przypadek, że Pan Leszek zamieszkał z rodziną w domu Pana Baumgarta w Sztumie (po wojnie Pan Franciszek zamieszkał w tej miejscowości)? Może nie, ale gdyby nie to, gdyby nie zainteresowanie autora książki „Franciszek Baumgart. Osaczony bohater dokumentami z IPN, które leżały na stryszku, dziś nie wiedzielibyśmy, jak bohaterskim człowiekiem był Pan Baumgart z Kokocka.

Do tych różnych zbiegów okoliczności, które czuwały nad Panem Baumgartem dodajemy jeszcze jeden: Pan Franciszek przebywał w trzech obozach, które leżały na terenie Saksonii, właścicielem Gołot była rodzina Tecklembergów pochodząca również z Saksonii, a nasza gmina do dziś utrzymuje przyjacielskie stosunki z gminą Hohenhameln leżącą  w obszarze Saksonii. Zbieg okoliczności? Przeznaczenie? A może Pan Franciszek, mimo doznanych krzywd ze strony Niemców,  był pionierem przyjacielskich stosunków z krajem związkowym w Niemczech?

Franciszek Baumgart urodził się 8 października 1914 r. w Kokocku, gmina Unisław, powiat Chełmno. Szkołę Podstawową ukończył w Kokocku,  gimnazjum (wówczas Królewskie Katolickie Gimnazjum Męskie) w Chełmnie w roku 1935. Służbę wojskową odbył w Grudziądzu od 15 września 1935 r. do 10 września 1936 r., a w Szkole Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej przebywał dwa lata i uzyskał tam stopień oficera – podporucznik podpisany przez prezydenta Mościckiego i generała Kasprzyckiego, po czym  rozpoczął służbę w 2 pp w Sandomierzu.

 Do niewoli dostał się podczas szlaku bojowego: Sandomierz, Zaklików, Zwierzyniec, Kransobród Zielony koło Tomaszowa Lubelskiego. W Zwierzyńcu pułk Pana Franciszka obsadził wzniesienie górujące nad szosą, po ostrych przestrzeliwaniach się, wzgórze zostało opanowane przez Niemców, jednak Pan Franciszek podrywa kompanię i osiągają szczyt. Za ten czyn po 26 latach został odznaczony Orderem „Virtuti Militari”.

Niestety, pomimo wykonania rozkazu,  21 września 1939 r. przyszedł od dowództwa rozkaz kapitulacji, Franciszek Baumgart wraz z towarzyszami dostaje się do niewoli do obozu jenieckiego w Murnau. Tam też uczył się języka niemieckiego, bowiem wychodził z założenia, że jego znajomość będzie gwarancją ucieczki z obozu, o której ciągle myślał.

Pierwsza ucieczka z udziałem naszego bohatera odbyła się w 1942 r. Pan Franciszek zaangażował się do robót ucieczkowych, która składała si z 14 oficerów. 10 metrowy podkop prowadził do studni kanału,  stamtąd do burzowca i wyjście było gotowe. Jednakże najtrudniejszym odcinkiem okazał się być odcinek od kanału do krat, bowiem wypełniony, na długości  ok. 40 metrów, był odchodami z latryn obozowych. „W sukurs naszej grupie przyszła moja wada – brak powonienia” mówił w broszurce „Pamiętniki” pan Franciszek. Udało się przeszkodę usunąć. Po wyczerpujących pracach podkopu, znalezieniu odpowiedniego wyjścia rozpoczęła się ucieczka. Pan Franciszek szedł w pojedynkę, reszta w grupach 2-3 osobowych. Wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem, gdy „…nagle pojawił się ni stąd ni zowąd Niemiec, cywil, idący w tym samym kierunku….” Opowiada Pan Franciszek w książce „Pamiętniki”. Niestety po  niedostatecznej znajomości języka niemieckiego, a właściwie dialektu w którym słowem spornym w języku niemieckim okazały się być grabie. Tak jedno źle zrozumiane słowo zdecydowało o powrocie do Murnau. Pan Franciszek został odprowadzony do aresztu na dwa tygodnie. Po tym czasie powstała kolejna myśl o kopaniu drugiego tunelu. Podkop miał mieć około 10-15 metrów, wydawało się, że wszystko przebiega idealnie, aż na porannym apelu okazało się, że jeden z przebywających tam  oficerów doniósł o organizowanym podkopie, Niemcy tunel zasypali. Pan Franciszek nie omieszkał”…plunąć w twarz zdrajcy…”

Kolejnym pomysłem ucieczki pana Baumgarta było wsunięcie się pod półciężarowy samochód przywożący mleko do oflagu. Zanim to jednak nastąpiło potrzeba było czasu na dokładne obserwacje, na przygotowanie odpowiedniego ubrania i oczywiście na pomoc ze strony kolegów, którzy musieli kryć Pana Franciszka na porannych apelach. Ucieczka nastąpiła w dniu 8 października, a więc w dniu urodzin naszego uciekiniera. Niestety ciężko było wyskoczyć  spod pędzącego samochodu, Pan Franciszek upadł na brzuch a głową uderzył o asfalt. Po takim upadku ciężko było dojść do siebie, ale szedł na przód realizując kolejny cel, dojście do miejscowości i domu gdzie wcześniej wiedział, że uzyska pomoc i schronienie. Tak też się stało, Pani Barbara załatwiła panu Franciszkowi karty żywnościowe, pieniądze, mapę i jedzenie. Następnego dnia odprowadzono Pana Franciszka na pociąg jadący do Innsbrucka. W takie atmosferze ucieczki można sobie wyobrazić niepokój, który targał Panem Franciszkiem, jednak dalej brnął do celu. Z różnymi przygodami i wielkim stresem z mapą w ręku  szedł w stronę  granicy do której było około 50 km, ale jak się później okazało była to droga przez mękę.  Z czasem trasa do granicy prowadząca przez Alpy, która początkowo sprawiała przyjemność zaczynała sprawiać trudności. Śnieg, zimno, nieodpowiednie buty, ubranie to wszystko złożyło się na to, że był bardzo wyczerpany, tracił siły, dostał gorączki. Momentem decydującym o przegranej było zgubienie szala, którym owijał sobie stawy kolanowe i barkowe i zapasu kawałka boczku. Głodny, wycieńczony został złapany przez Niemców 500 metrów od granicy. Został sprowadzony do aresztu, w którym była tablica z wypisanymi na niej uciekinierami, najwięcej nazwisk było francuskich i angielskich, Baumgart był pod nr 54. Po dwóch dniach Pan Franciszek został odtransportowany do obozu w Murnau. „…Odjeżdżając stamtąd przedstawiałem sobą widok pożałowania godny. Proszę sobie wyobrazić, październik wysoko w Alpach, temperatura około zera, a ja raz zdjętych butów już założyć nie mogłem, tak miałem owrzodzone i pościerane nogi. W miejscu gdzie kończyły się buciki, stopy opasywały ropne obręcze, wargi miąłem nabrzmiałe i popękane, do tego wysoka temperatura i broda nie golona od kilku dni….” Tak wspominał tę ucieczkę Pan Baumgart. „Do Murnau ściągnąłem po 12 dniach tułaczki, pełnych niezapomnianych wrażeń dających mi jako jeńcowi pełną satysfakcję. Pokazałem państwu niemieckiemu, że nie poddajemy się….”. W tym momencie trzeba powiedzieć o wielkim szczęściu Pana Franciszka po odbytej rozmowie z komendantem obozu, która trwała prawie godzinę, komendant powiedział „Piękny wyczyn! Słucham, czego Pan sobie Życzy?” Pan Baumgart otrzymał kąpiel, lekarza, zastrzyki, jedzenie – wszystko to sprawiło powrót do zdrowia i oczywiście kolejną myśl o ucieczce. Jednak kolejna  ucieczka była nie z oflagu w Murnau, a z oflagu IV C w Colditz, do którego został odesłany 11 listopada 1942 r. W Murnau przebywał trzy lata i jeden miesiąc.

Oflag w Colditz usytuowany był w zamku na szczycie góry. Początkowo pana Franciszka osadzono w areszcie, po wyjściu spotkał tam swoich Murnauczyków, którzy zostali tutaj przywiezieni po pierwszej ucieczce. Życie w tym oflagu to”…wprost niefrasobliwa swawola..”,  podkreślił w „Pamiętnikach”  pan Franciszek, ale miał też na uwadze głównie jedzenie, którego tam nigdy nie brakowało i różnego rodzaju figle płatane Niemcom. W dalszym ciągu jednak głównym zadaniem oficerów były ucieczki, po to, żeby trafić na front i walczyć o wolność. Tak też było z Panem Baumgartem, po przyjeździe do Colditz został wciągnięty do grupy pracującej nad budową tunelu. Zawsze przy takich akcjach powstawały grupy kopaczy, grupy sygnalizacyjne i grupy ubezpieczające. Tunel ten okazał się być bardzo trudny do przekopania, bowiem „warunki pracy w tunelu były potworne”: błoto, studzienki, kamienie, maź. Brak desek do szalowania ( z wszystkich łóżek były wyciągane) sprawił, że „ryliśmy jak krety” i wtedy właśnie zdarzył się wypadek, którego omal Pan Franciszek nie przypłacił życiem. ”Przepychając za siebie woreczki zatkałem za sobą otwór i zacząłem się dusić” wspomina Pan Franciszek. Koledzy wynieśli już nieprzytomnego Pan Baumgarta, ale jak opowiada w „Pamiętnikach” „…był to fantastyczny wysiłek i tylko wysportowany człowiek jak Wacek Gąsowski mógł mnie uratować”. Po tym wypadku przeszedł traumę i długo nie mógł schodzić do podkopu. W pewnym momencie w tunelu napotkano  na tzw. „ścianę płaczu”, która wykonana była z cegły klinkierowej, bardzo twardej. Jednak w tym momencie też, cała kompania pan Franciszka zostaje przez Niemców podzielona na trzy grupy W tej trzeciej jest nasz bohater i czeka go kolejny stalag w Dössel. Plany tunelu zostają przekazane Anglikom i Kanadyjczykom, a w zamian grupa Pana Baumgarta otrzymuje od Kanadyjczyków plan prawie już gotowego tunelu w Dössel, gdzie przebywali po wzięciu do niewoli.  W Colditz Pan Franciszek przebywał od 11.11.1942-13.08.1943 r.

Pobyt w Dössel 14.08-19.09.1943 i udana ucieczka 20.09.1943 r.

W  momencie przygotowań do przeprowadzki pan Franciszek Baumgart zmienia nazwisko. Na ten pomysł wpadł kolega, który powiedział „…Franek, do ciebie jest bardzo podobny kapral Zwijacz, zamień się na role może ci się to przydać…” i tak też było. Od tego momentu Pan Baugmart, to Jan Zwijacz. Tutaj został przydzielony do sprzątania obozu, wywożenia szamb, obierania ziemniaków w kuchni, potem   do pracy w kamieniołomach i do ładowania węgla na dworcu w Warburgu. W między czasie wszystko było przygotowywane, aby mieć dobre papiery do kolejnej ucieczki. Nie było to wszystko łatwe i trzeba było nie lada umiejętności, sprytu i pomysłu aby w tamtym czasie i w takich warunkach  takowe papiery wyrobić. Udało się, Franciszek Baumgart to „…Franciszek Żukowski zamieszkały w Sochaczewie, dokąd rzekomo jechałem na urlop…”. Należy tutaj wspomnieć, że „…komórka ucieczkowa w Dössel, do chwili dostarczenia przeze mnie wzorów dokumentów nie posiadała……i  do naszego przybycia do Dössel nie było tu jeszcze prób ucieczek….” czytamy w „Pamiętnikach”. Tak więc przystąpiono do sprawdzenia wiarygodności planów otrzymanych od Kanadyjczyków i okazało się, że 30 metrowy tunel był przyzwoicie wykopany i oszalowany. Omówiono kolejność wyjścia i tutaj Pan Baumgart po ujawnieniu swojej tożsamości (nie jako Zwijacz) poprosił o wyjście jako pierwszy, bowiem była to grupa ponad 40 osobowa i „przestraszyłem się nie na żarty…byłem pewien, że część tego węża Niemcy odetną…” czytamy w „Pamiętnikach”. W efekcie ucieczka udała się, ale po drodze  pan Franciszek wsiadł do pociągu pospiesznego, którym Polacy nie mogli jeździć. Został zatrzymany i osadzony w areszcie  w celu wyjaśnienia sytuacji. Z aresztu udało mu się uciec, dzięki ukrytej piłce metalowej w podeszwie buta, którą przepiłował kraty okna w areszcie. Szczęśliwie dotarł do Kutna, a dalej do Warszawy.  

Warszawa wrzesień 1943 – październik 1944

Warszawa to początek działalności konspiracyjnej. Znajomość języka niemieckiego sprawiła, że Komenda Główna AK przydzieliła Pana Franciszka jako emisariusza AK na teren Rzeszy. Tym razem już jako Franciszek Zalewski wykonywał zadania emisariusza, jeździł do Katowic, Sosnowca, Monachium, Berlina a nawet do Murnau. Pracując jako tajny kurier  niejednokrotnie musiał wykazać spokój, spryt i podejmować szybkie decyzje, nie raz towarzyszył mu lęk przed zdemaskowaniem.

Warszawa to również spełnienie marzeń Pana Franciszka, bowiem został dowódcą odcinka w Alejach Ujazdowskich w Powstaniu Warszawskim i „…dorwałem się do gardeł Niemcom. I to w dosłownym znaczeniu, że doszedłem do walki z tymi, którzy mnie przez cztery lata trzymali w niewoli….” – czytamy w „Pamiętnikach”.

Po kapitulacji powstania, Pan Franciszek nie chciał wracać do niewoli, co jest zrozumiałe, dlatego też wyszedł z Marią Cyngott, późniejszą żona, i jej synem Marianem z ludnością cywilną i wrócił do rodzinnego Kokocka. W 1945 r. przeniósł się do Sztumu, gdzie mieszkał do śmierci.

W latach 1949-1969 był inwigilowany przez SB (UB).

Franciszek Baumgart „Pomorzak” zmarł 23 lutego 1979 r. w Sztumie, jego żona w roku 1988, w roku 2020 rodzina Franciszka przeprowadziła ekshumację i przeniosła ich do rodzinnego Kokocka.

Opracowano na podstawie książek „Pamiętniki” – Franciszek Baumgart, Bronisław Lubiński oraz „Franciszek Baumgart. Osaczony bohater” – Leszek Sarnowski.

Zdjęcia pochodzą z książki „Pamiętniki”.

Zapraszamy do przeczytania książek i zapoznania się ze szczegółami naszego lokalnego bohatera Franciszka Baumgarta.

Galeria

Strzałka powrotu na poprzednią stronęPowrót